Marek Migalski Marek Migalski
6381
BLOG

Czytanie ze zrozumieniem, czyli co autor miał na myśli?

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 132

Mój wczorajszy wpis narobił trochę szumu. Chciałbym się więc do niego odnieść – do szumu, nie do wpisu.

Po pierwsze – zupełnie marginalnie potraktowano opisany przeze mnie fakt skandalicznego opublikowania w tygodniku „Uważam Rze” artykułu Waldemara Łysiaka, atakującego bardzo brutalnie Lecha Kaczyńskiego. Za skandaliczny uważam zresztą nie tyle ów artykuł (choć przekroczono w nim granice dobrego smaku), ale właśnie to, że na jego publikację zdecydowało się grono, które lubi określać się jako publicyści niepokorni i odsądzać od czci i wiary tych, którzy – według nich – nie nazbyt właściwie odnoszą się do zmarłego prezydenta. Nie odnotowano także, z małymi wyjątkami, moich uwag wobec samego Jarosława Kaczyńskiego, który domagając się odebrania Ukrainie ME w piłce nożnej i przeniesienia ich do innego kraju europejskiego, zdradził w istocie jagiellońską politykę swojego brata i z radością popłynął, dla swych sondażowych zysków, z głównym nurtem europejskiej polityki. Wszyscy komentarzy skupili się na „obiedzie smoleńskim”.

Po drugie – skoncentrowano  się na młotkowaniu mnie za to, że odmówiłem  strudzonym wędrowcom prawa do posiłku. To zupełne nieporozumienie i błędne odczytanie moich słów. Nie potępiam ludzi za to, że jedli obiad, ale że robili to ZAMIAST tego, by być na miejscu katastrofy i tam wypełniać  obowiązki polskiego parlamentarzysty. Zamiast dać się wsadzić do autobusów i jak najszybciej wywieźć najpierw na obiad, a potem do kraju, powinni byli jak najrychlej  pobiec na miejsce katastrofy. Posługując się swoimi dyplomatycznymi paszportami, mogli być tam jednymi z pierwszych, mogli chronić miejsce katastrofy, fotografować, zabezpieczyć teren w oczekiwaniu na przyjazd polskich służb i przedstawicieli polskich władz. Nie potrafię zrozumieć, jak można nie być politykiem, choć bierze się za to pieniądze, jak można oddawać się żalom i płaczom, jak można jechać na obiad, zamiast wypełniać swój obowiązek. Oni byli tam w pracy, a nie na wczasach i powinni byli, w tej tragicznej sytuacji, nadal pracować dla Rzeczpospolitej, a nie pozwalać sobie na oddawaniu się rozpaczy.

Po trzecie – być może nie napisałbym tego, gdyby nie to, że zarówno politycy PiS, jak i publicyści niepokorni, a także sam Jarosław Kaczyński, po wielokroć uzurpowali sobie prawo do tego, by określać, kto jest godny wypowiadania się o Lechu Kaczyńskim, a kto nie. Chciałem więc pokazać ich hipokryzję i to, że nie mają do tego prawa, bowiem zdarzyło się im zachować w sposób niegodny, lub – co najmniej – niewłaściwy. Jeśli oni czują inaczej, to trudno – mogę im tylko pozazdrościć dobrego samopoczucia, krótkiej pamięci, lub skutecznej redukcji dysonansu poznawczego.   

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka