Krótko, bo sprawa nieważna. Ale odnotować to trzeba. Jakiś czas temu Eryk Mistewicz twierdził, że na jego PR-owskiego nosa, to PJN na dwa tygodnie przed wyborami się rozwiąże i przekaże swoje poparcie dla PiS. Wzywałem wówczas tego mistrza do przyjęcia publicznego zakładu, że jeśliby się tak naprawdę stało, to ja zrezygnuję na zawsze z polityki. W zamian chciałem deklaracji Mistewicza, że jeśli się jednak tak nie stanie, to on na zawsze zniknie z komentowania polityki. Wzmiankowany doradca nie odezwał się i cykorzasto nie podjął zakładu. Rozumiem.
Do wyborów zostało 11 dni i jakoś nie słuchać, żebyśmy mieli nawoływać do głosowania na partię Kaczyńskiego. Tyle w tym temacie. Na miejscu jednak tych, którzy poważnie jeszcze traktują prognozy i wiedzę Mistewicza, miałbym trochę więcej dystansu do tego, co ten geniusz ma do powiedzenia. I zwracałbym uwagę na to, komu to, co mówi i pisze, służy. Nie jest to zresztą tak trudne do odgadnięcia. Sprawa zatem nieważna, ale symptomatyczna dla polskiego życia publicznego.
