Marek Migalski Marek Migalski
1485
BLOG

Stop sondażom!

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 19

 

„Wierze tylko w te statystyki, które sam sfałszowałem” – powiedział podobno kiedyś Winston Churchill. I zdanie to przychodzi mi do głowy, kiedy czytam sondaże publikowane w gazetach. Podają tak kuriozalne wyniki ( i nie chodzi mi tylko o notowania PJN, ale także o skoki PO czy PiS o 10% w skali na przykład jednego tygodnia), że ich konfrontacja z rzeczywistością będzie dla nich bardzo bolesne, i ja się o to osobiście postaram. Zaraz wyjaśnię jak. Najpierw jednak kilka słów przypomnienia – OBOP na 11 dni przed wyborami prezydenckimi w 2005 roku dawał Donaldowi Tuskowi 64%, a Lechowi Kaczyńskiemu 36%. I co? I nic, bo dzisiaj równie ochoczo korzystają z jego usług gazety i telewizje. Z innymi sondażowniami było podobnie – najmniejsze błędy popełniała firma Marcina Pallade, ale inne bezwstydnie nadal chwalą się swoimi prognozami i zarabiają na tym krocie. Jak chciałbym temu zapobiegać? Następująco:
Po pierwsze – po wyborach, bez względu na ich wynik, przedstawię Państwu ranking najgorszych sondażowni. Wezmę pod uwagę ich prognozy z ostatniego miesiąca i porównam z faktycznymi rezultatami elekcji parlamentarnej. I ogłoszę na tym blogu kto okazał się największym kłamcą, a kto popełnił najmniej błędów. I niech wyborcy będą wiedzieć w przyszłości, komu warto ufać, a czyje „produkty” należy do razu wrzucić do kosza. Znajdą się tam też informacje o tym, które ośrodki pozwalały sobie, już po rejestracji list ogólnopolskich,  na umieszczenie w swoich badaniach Prawicy Rzeczpospolitej, Kongresu Nowej Prawicy czy LPR i Samoobrony ( a są takie). Wskazanie najgorszej i najlepszej sondażowni będzie w przyszłości służyło politykom, wyborcom i dziennikarzom w celu weryfikacji ich pracy i wiarygodności.
Po drugie – wystąpię z oficjalnym zapytaniem, które z tych ośrodków pracowały dla jakich partii. I porównamy, czy przez przypadek nie było tak, że jak jakaś partia zamawiała badanie, to wypadała w nim lepiej, niż w innych (choć zapewne na użytek wewnętrzny miała robione badania prawdziwe). Zbadamy zatem nie tylko wiarygodność, ale także uczciwość tych sondażowni.
Po trzecie wreszcie – będę postulował, by przyszły Sejm przyjął ustawę zakazującą publikacji sondaży od momentu rejestracji list ogólnopolskich, czyli od faktycznego początku kampanii wyborczej, do dnia wyborów. Dlaczego? Bo tajemnicą Poliszynela jest to, że sondaże są elementem walki politycznej i deformują wolę wyborców – czyli w efekcie psują demokrację. Że wywoła to protesty? Że podniesie się rwetes i skargi samych zainteresowanych? Możliwe, ale wtedy zamówię badania, z których będzie wynikać, że mój pomysł popiera 99% wyborców. I 100% właścicieli sondażowni!
A serio - sondażami się walczy, sondażami się prowadzi kampanię wyborczą. Tak być nie powinno i mam nadzieję, ze znajdę poparcie ludzi do tego pomysłu, bo na wsparcie polityków i pracowników ośrodków badania opinii publicznej raczej nie liczę.  A smutną prawdą jest to, że już nikt z kręgu dziennikarsko – politycznego nie wierzy badaniom publikowanym w mediach. Wiarygodne są tylko te zamawiane przez sztaby i trzymane w tajemnicy. Skończmy wreszcie z tą fikcją i nie udawajmy, że badania zamieszczane w gazetach czy też w mediach elektronicznych są uczciwe i wiarygodne. Dość manipulacjom, w których biorą udział sondażownie, media i politycy, bo wszystkim im opłaca się to na swój sposób. Tracą na tym wyborcy i traci na tym demokracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka