To, co dzieje się od dwóch dni w sprawie artykułu Jarosława Kaczyńskiego pt. "Sojusznicy i wartości", jest jakimś szaleństwem. O tym artykule zdążyli się juz wypowiedzieć prawie wszyscy. Ryszard Kalisz ("żenada"), Józef Oleksy ("kuriozum"), Julia Pitera ("działania przeciwko rządowi"). Minister Sikorski nie skorzystał z okazji by siedzieć cicho i publicznie poniżył prezesa PiS pytając, czy ciągle bierze "proszki", a specjalista od spraw międzynarodowych z kancelarii prezydenta, Sławek Nowak, wezwał do wycofania się z owego listu i stwierdził, że podważa on strategiczne kierunki polskiej polityki zagranicznej. Także drugi doradca prezydenta Komorowskiego, Tomasz Nałęcz, powiedział w rozmowie ze mną, że ów list stawia PiS na pozycjach partii antysystemowej, blisko faszystów i komunistów. Posłanka Kidawa - Błońska zdobyła się na ciężki żart, że za chwilę PiS będzie nominowało swoich ambasadorów. Tadeusz Mazowiecki westchnął nad podważaniem przez Kaczyńskiego parlamentaryzmu, a znany demokrata Lech Wałęsa stwierdził autorytatywnie, jak to tylko on potrafi, że to coś niespotykanego. Ufff....
No to ja wzywam wszystkich, którzy przeczytali ten artykuł, do wskazania konkretnego zdania, w którym to Kaczyński wszystko to zrobił - podważył, zaatakował, ośmieszył, skompromitował i tak dalej. Artykuł ma 82 linijki - więc gdzie ta żenada, kuriozum i horror?
Prezes PiS stwierdza w tym artykule, że Rosja się reimperializuje i nie znajduje to odpowiedniej reakcji państw zachodnich. Że USA wycofują się z Europy. Że politykę należy opierać na wartościach, a jego rząd wciągał państwa obszaru postsowieckiego do współpracy z Zachodem. Same oczywistości dla kogoś, kto nie jest zupełnym ignorantem w materii stosunków międzynarodowych.
Temu artykułowi można zarzucić zbytnią lapidarność, błędy stylistyczne, powierzchowność. Głównym zarzutem mogłoby także być i to, że światu objawił go Rysio Czarnecki, były halabardnik Leppera, a teraz osóbka chcąca być traktowana poważnie (co zawsze jest strasznie śmieszne). Ale żeby robić z tego listu aferę na pół Europy to jednak jakaś gruba przesada. Bo w jego treści nie ma niczego nieprawdziwego lub niepokojącego. A rozesłanie do ambasadorów państw unijnych oraz do europosłów jest czymś akceptowalnym, bowiem lider największej partii opozycyjnej w Polsce ma prawo do informowania dyplomatów i polityków europejskich o swoich poglądach na sprawy międzynarodowe.
Miałem odwagę krytykować prezesa, gdy byłem jego podwładnym i nie zabraknie mi tej odwagi w przyszłości, ale - na Boga! - robić to będę za sprawy, za które mu się to należy, a nie za wszystko, co zrobi. Inaczej Jarosław Kaczyński będzie miał rację, że cokolwiek zrobi, to i tak spotka go ujadanie, szczucie i wycie.
A może właśnie o to niektórym chodzi - żeby wepchnąć prezesa do takiego narożnika, gdzie każdą krytykę traktować będzie jako z góry niesprawiedliwą i niesłuszną. I w ten sposób znieczulić go na wszelkie sygnały ostrzegawcze, na życzliwe uwagi, na sygnały alarmowe. Ta metoda może być równie skuteczna, jak chwalenie prezesa za wszystko, co zrobi i powie.