Kilkakrotnie już pisałem o fenomenie nudy jako relewantnym czynniku w polityce (na przykład we wpisie „NUD zabija Tuska, bumtarara, bumtarara”) i ostatnio pojawiło się kilka wypowiedzi osób ważnych dla naszego życia publicznego, które potwierdzają tę moją intuicję (na przykład Paweł Śpiewak w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej). Bo zaiste, bardzo często wyborcy dokonują swoich wyborów politycznych na podstawie tego, czy ktoś och nudzi czy nie. Jako że żyjemy w epoce ludycznej (polecam lekturę Johana Huizingi i Neila Postmana), to właśnie element rozrywki jest często kluczowy w decyzjach tak ważnych, jak wybór prezydenta kraju czy też parlamentu. I nikt nie wie, dlaczego się tak dzieje, dlaczego ktoś, kto jeszcze przed chwilą fascynował i uwodził, w chwilę potem wywołuje ziewanie i znużenie.
Podobnie jest z klubami i knajpami. Osoby lubiące clubbing wiedzą, że jakaś knajpa jest do pewnego czasu uznawana za kultową i trendy, by za jakiś moment być po prostu passe. Niby wciąż to ten sam klub, ale jakoś chodzić tam nie wypada – no po prostu wiocha i wstyd. Dlaczego? Nikt nie wie, zwyczajnie – przejadła się, wypadła z obiegu, znudziła się.
Mam niejakie wrażenie, że Platforma Obywatelska powoli staje się takim właśnie lokalem – jeszcze rok temu szczytem marzeń było się tam dostać, door selection był ostry jak brzytwa, tłok niemożebny, najlepsze dziewczyny, wysmakowana muza i super drinki. No po prostu – najlepszy adres w mieście. Ale dziś coś się zaczyna psuć – niby ten sam klub, ale mniej ludzi, coraz więcej podejrzanych typów, tancerki lekko grubawe i bez poczucia rytmu, drinki oszukiwane, muzyka z zeszłego sezonu.
Co więcej – obsługa zeszła na psy! Właściciel lokalu nudzi swoim przymilaniem się do gości, dosiadaniem się do stolików i udawaniem sympatycznego kolesia. DJ wciąż puszcza te same kawałki i zdarza mu się pięć razy zagrać tę samą szmirę. Ochroniarze, którzy byli mili i profesjonalni, potrafią obić po gębie i okraść z drobnych. Barman - zabawiający kiedyś gości żonglowaniem butelkami - rozpił się i rozbija szkło na głowach klientów. Część kelnerów okazała się ćpunami, część to „chłopaki z miasta” a jeszcze inna część to zwykłe lenie.
Lokal jeszcze pełny, ale klienci znudzeni, rozglądają się za jakąś alternatywną knajpą, gdzie nie będą popychani, obsługa będzie uczciwa i sympatyczna, a pomiędzy reklamą w necie a realem nie będzie takie rozdźwięku, jak tutaj. No i gdzie nie będzie tak cholernie nudno!