Często twierdzi się, że głosowanie na PiS to obciach. Śmiem twierdzić, że jest inaczej – że głosowanie na PO to szczyt obciachu. Dlaczego? Bo żeby opowiedzieć się dziś po stronie partii Kaczyńskiego trzeba mieć odrobinę niezbędnej odwagi i charakteru. A nawet charakterku! Podczas gdy do głosowania na PO można podejść zupełnie bezrefleksyjnie – wystarczy zresetować umysł i dać się poprowadzić mediom. A bezmyślność jest najbardziej obciachowa, zwłaszcza dla kogoś aspirującego do miana inteligenta czy też przedstawiciela klasy średniej. Bo ci, którzy głosują na PO z tego właśnie powodu, że sądzą, iż zapewnia im to automatyczny akces do grona wykształconych i światowych, mają nadzieje, że od razu po oddaniu głosu na partię Tuska będą ładnie pachnieć, uchodzić w oczach innych za ludzi potrafiących posługiwać się sztućcami i zaliczać się do lepszych, niż są w istocie. W tych swoich staraniach przypominają mi Molierowskiego pana Jourdain, który za wszelka cenę chciał zostać w szybkim czasie szlachcicem.
Głosowanie na PO w tym właśnie celu jest tak obciachowe jak:
-
słuchanie Rubika i jazzowych kolęd
-
zamieszczanie na Naszej Klasie fotek z wakacji w Egipcie lub w Turcji
-
organizowanie kinder-party w Macu
-
wzdychanie za spacerem po krakowskim rynku i za jego atmosferą
-
popapranie się w sushi-barze
-
klaskanie po wylądowaniu samolotu
-
czytanie Witkowskiego i Dehnela
-
wyciąganie mankietów koszul ze spinkami na 10 cm przed rękaw marynarki
-
prostowanie małego palca przy piciu wina lub kawy
-
palenie cygara za złotek piątka w barze „Edek”
-
przekonanie, że ks. Tishner był autorem pojęcia „homo sovieticus”
-
mówienie „okres czasu”, „cofnąć się do tyłu”, „podskoczyć do góry” albo „zejść na dół”.
Jeśli ktoś serio chciał glosować na PO, bo miało go to czynić kimś bardziej obytym i bywałym, to niech dalej rechocze, oglądając przezabawne dialogi w „Szkle kontaktowym” i pęka z rozpuku na dźwięk sformułowań „ojciec dyrektor” lub „TV Trwam”. Miłego wycia, panie Jourdain.